W
skrócie domyślacie się co było przyczyną kompletnej ciszy: domek :)
Codziennie wracałam z pracy z silnym postanowieniem zabrania się za
robótkę, a rzeczywistość mnie przerosła. Od dwóch tygodni po pracy nie
robiłam nic innego jak szukałam kominka, pasującej do niego podłogi,
terakoty na fragment tarasu, znowu kominka, wkładu kominkowego .....
Sklepy budowlane w Warszawie znam już na pamięć. W końcu udało się
dokonać odbioru 50m2 płytek na parter + 8 m2 na
taras. Waga samych tylko płytek salonowych przekracza 800 kg i
przewożenie ich na działkę zostało podzielone na 4 części - szkoda nam
było szarpać nasze samochody osobowe większym obciążeniem, tym bardziej
że dokładaliśmy też innych 'towarów'.
Najważniejsze że te dekoracyjne sprawy mamy już za sobą - teraz pozostaje kupić wybrany model kominka i obudowy.
W
tzw między czasie okazało się że jednak okno w łazience wyszło....
okropnie. Jest nieakceptowalne. Znowu objechalismy wszystkie sklepy w
okolicy mając nadzieję że uda się zakupić z magazynu, od ręki okno o
większych rozmiarach. Niestety w dostępnych miejscach na stanie były
okna o wymaganych wymiarach ale tylko w najpopularniejszym kolorze
"złoty dąb". A my mamy "orzech". Postanowiliśmy zatem że weźmiemy na
siebie gromy Pana Szefa i wstrzymamy się z wykańczaniem ściany z
łazienką - musimy poczekać z operacją do czasu przyjazdu nowego okna,
które z fabryki dojedzie dopiero za dwa tygodnie. Zamówiliśmy je w
ubiegłym tygodniu.
Niemniej po maratonie sklepowym robiła się 20-21 i po ogarnięciu się w domu na robótkę zostawało strasznie mało czasu.
Mamy zakończone pewne etapy:
- położony dach (włącznie z pięknym włazem)
- wymurowany komin z cegły klinkierowej - cudnej urody /wariatka jestem, ale ten komin na serio, serio bardzo mi sie podoba.../
- położoną instalację elektryczną,
- postawioną ściankę działową na piętrze /mamy już dwa pokoje/ :)
- zrobioną podbitkę w dwóch pokojach
- ocieplone i przygotowane do szalowania dwie ściany
- instalację kablową dla instalacji alarmowej
A
ponizej załączam zdjęcie naszych uroczych towarzyszek - w chwilach
przerwy umilają nam życie swoimi szaleństwami. Najczęściej szaleją naraz
aż trzy sztuki :)
Wiewiórki są świetne. Też mam dwie takie rude kitki i uwielbiam patrzeć jak skaczą po sosnach. Ostatnio nasz Kicia chciała złapać jedną ale ta weszła na sam szczyt sosny i po gałązkach hop-hop i już jej nie było. A Kicia stała i patrzyła co się dzieje, i dlaczego jej zdobycz znika... hahaha....
OdpowiedzUsuńA Kicie to niespodziewanie już nie są tak sprytniaste jak rude ;)
OdpowiedzUsuńNiestety w tym roku wiewiórek brak - tylko raz i tylko jedna zagościła u nas. Nie wiem co się dzieje :(((