poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Plan na 2012

W tym roku zamierzam spędzić na Grabinie więcej czasu niż kiedykolwiek. Tym bardziej mnie to cieszy, że w zeszłym roku zawaliłam sezon kompletnie. Szkoła, kursy i praca nie dały szans ogrodowi.
Tym razem będzie inaczej. Ten rok należy do mnie! 

Plany na 2012:
  • przesunąć bramę w dół działki
  • zniwelować drogę gminną
  • zniwelować miejsce pod parking
  • wodociąg doprowadzić do domu
  • górną bramę traktować tylko jako furtkę. Docelowo zamienić ją na furtkę (nie koniecznie w 2012...musimy najpierw dom odebrać formalnie i brama niestety musi być....)
  • zagospodarować front domu - tam gdzie teraz w najlepsze jeżdżą sobie samochody........
  • usunąć starą, tymczasową sławojkę  - zrobione 1 maja
  • postawić nowy przybytek, za górką; żeby z tarasu nie oglądać tej 'chałupki'. 
Bardzo jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy. Zapowiada się 'owocowy' sezon ;)

piątek, 20 kwietnia 2012

Wreszcie zdjęcia 'dokonań'

Ślicznie witam Obserwatorki i Komentujące :D Specjalnie dla Was kilka fajnych i kolorowych (zupełnie niemerytorycznych) zdjęć na koniec! Ot tak: dla przyjemności popatrzenia :)



Jak już obejrzałam zdjęcia to się załamałam. Wydawało mi się że zrobiłam masę roboty. A na zdjęciach to wygląda zaledwie na .... odświeżenie.

I tak: "odświeżyłam' dwie rabaty rododendronowe:
Na powyższej wygrabiła wszystkie liście które spadły z czterech brzóz rosnących obok, wywaliłam trzy zdechłe rododendrony które nie przyjęły mi się w ubiegłym roku i wsadziłam da nowe, te frontowe mniejsze:  jakuszimański 'Dreamland' (białoróżowy) po lewej i jakuszimański 'Percy Wiseman' (łososioworóżowy) po prawej.
Po wygrabieniu liści okazało się że kory już prawie nie ma. Po zakupach wysypałam cztery worki kory.
Azalie żyją i mają pąki. Trzymam kciuki za obfite kwitnienie w maju.
Oczywiście zostały zasilone odpowiednim nawozem mineralnym.

Druga rabata po wygrabieniu liści, zasileniu i uzupełnieniu kory (3 worki):
Jak wyżej: azalie żyją. Trzymam kciuki za ładne kwiaty w maju.

Potem przyszła pora na 'Filifery' i usuwanie lawendy.
Lawendę usunęłam a i owszem.
Goździki zostały, bo nie miałam koncepcji na taką ilość przesadzeń.
'Filifery' posadziłam (to te trzy sztuki na zdjęciu poniżej).

A jak zobaczyłam zdjęcie to się załamałam. Na co oczy ślepemu?
Posadziłam je kompletnie odwrotnie niż powinnam :(

W efekcie muszę jedną przesadzić na wskazane czerwone miejsce a to spowoduje że będę miała dziurę na rabacie. No i oczywiście te zakrzyżykowane goździki są do przesadzenia.
Nie wspomnę przecież o tym że kory też trzeba nawieźć. 



Nieplanowanych planów nagle zrobiła się cała masa. No i tak to już jest z ogrodem. STETY :D

A teraz bardziej kolorowe zdjęcia, bo na tych powyższych to jeszcze mało zielono i kolorowo.....

Cebulica
Puszkinia cebulicowata
Puszkinia cebulicowata

I specjalnie dla Naili: brzozy pod którymi powyższe kwiatuszki rosną:




Jak widać brzozy szaleją i kwitną. Na pewno za tydzień , dwa już będzie bardziej wiosennie. W okolicach Płocka to zawsze tak długo szaro jest ..... Jezioro i chyba puste przestrzenie sprawiają że wiosna przychodzi później. No: trochę później ;)


wtorek, 17 kwietnia 2012

Skutki irytacji

..... Się dziś zirytowałam w robocie, zapakowałam manatki, wskoczyłam w samochód i przyjechałam na działkę. Już ciemno było :(
Jutro rano przed 9 rano postaram się ogarnąć chociaż rododendrony.
Potem niestety popracuję....
... ale zaraz po 17 zabieram się za 'Filifery' i skarpę (out lawendę i inne goździki).

Mam aparat  - będą zdjątka :D

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Popiół z kominka a ślimaki

Podobno .....

warto zbierać popiół z drewna palonego w kominku. Z uwagi na to iż zawiera sporo potasu można go użyć jako doskonały nawóz pod drzewa owocowe i warzywa. Podobno rozsypany wokół roślin stanowi zaporę przeciwko ślimakom.

I to jest chyba najistotniejsza wiadomość. Wypróbuję na 100% i dam znać. Hosty są u mnie żarte równo przez ślimaki. Podsypię Ślimakolem połowę, a połowę popiołem. Ciekawa jestem wyników tego eksperymentu!

Nawożenie

Spędziliśmy na Grabinie pół soboty i niedzielę.

Sobota, 14 kwietnia 2012
Zebrało nam się na wizyty w szkółce i centrach ogrodniczych. Planowałam zakupy tylko trzech cyprysików groszkowych 'Filifera Nana' oraz nawozów do iglaków i trawnika. Skończyło się na:
  • planowanych 3 cyprysikach groszkowych 'Filifera Nana'
  • 7 prosach rózgowatych,
  • dereniu pagodowym (ki diabeł???),
  • 7 cyprysikach groszkowych 'Sungold'
  • 1 rododendronie jakuszimańskim 'Percy Wiseman' (łososioworóżowy)
  • 1 rododendronie jakuszimańskim 'Dreamland' (białoróżowy)
  • azofosce do trawnika,
  • nawozach do iglaków,
  • nawozach do różaneczników i innych azaliowatych
Pal licho kasę. Ale ile roboty sobie narobiłam?!?!
Po szczęśliwym dotarciu na działkę rzuciłam się w wir roboty: pogoda piękna, słońce świeci, katana z pleców i do przodu.
  • Usunęłam stare liście ze wszystkich żurawek (jest tego 19 sporych kęp). Okazało się że młode listki mają już po 10 cm wysokości! Musiałam naprawdę uważać.
  • Wrzosy dokończyłam ciąć ze starych kwiatostanów. Należało się, oj czas na nie. Niestety trzy sztuki nie przeżyły. Wycięłam je sekatorem przy ziemi i nie wyciągałam brył korzeniowych. Żeby mi doły na rabacie nie zostały. 
  • usunęłam stare liście z host pod magnolią (mam tam cztery kępy). Okazało się że mają już kły wielkości małego palca. Jak nic za dwa tygodnie na długi weekend majowy już się rozwijać zaczną. Posypałam już na zaś ślimakolem. Żeby te małe obślizgłe bestie nie dobrały się do świeżych listków.
  • Odgrabiłam skarpę przy bramie i ... trafiłam na gruz z czasów budowy. Zaczęłam cierpliwie skubać kamienie.
Gruz dał mi popalić. W końcu tam kilka ton posypano na czas budowy i wjazdu ciężkiego sprzętu. Będę sobie cichutko nad tym pracować cały sezon. Wywalę go w końcu na drogę gdzie jego miejsce. Wiadomo: w dwie godziny cudów nie zrobiłam, ale początek jest.

Ponieważ 12 marca dostaliśmy pozwolenie na wycięcie brzozy która kładła nam się na parkanie, mój Pan od razu zawezwał ekipę i drzewo usunęliśmy. Teraz zagospodarowujemy drewno. Duuuużo tego jest. Arturo zanabył porządną siekierę Fiskarsa i rąbie dzielnie. Nawet szybko Mu szło i w sobotę w dwie godziny naprodukował 6 kopiastych taczek pięknych szczap kominkowych. Zaczęliśmy to układać pod tarasem.
Jak już tam wlazłam...
To sami wiecie, rozumiecie... Wywaliliśmy to co już tam ułożono, z tyłu ułożyliśmy nowe szczapy, z przodu resztę towaru. To co tworzyło bałagan zwaliliśmy na kupę żeby wreszcie zrobić z tym porządek. Arturo do 21 rąbał zbyt długie i zbyt szerokie drewno na mniejsze kawałki - niektóre jeszcze z budowy!
Niemal wszystko udało się zapakować do spalenia w kominku na jeden kosz. Bardzo czubaty ;)
Wreszcie pod tarasem jest porządek!!!!!!

I tak o 21 skończyliśmy pracę. Padając na ryjki. Szłam spać z myślą o tym co trzeba zrobić w niedzielę.
No trudno: niedziela dzień święty ale ja nie mam kiedy tego robić :(

Niedziela, 15 kwietnia 2012
Nastawiłam budzik na 7.30. Wstałam o 6.30 i słyszę deszcz.... Opadłam z sił. Wściekłam się na siebie samą że nie zasiliłam krzaków. Deszczy by je podlał! Nie posadziłam roślin :(
Z żalu, wściekłości i smutku poszłam spać. Jak wstałam zaczęło się przecierać.
W pierwszej  kolejności zasilanie.
Poszło 5 kg nawozów do iglaków. Zasiliłam dosłownie wszystko, nawet to co dopiero pod koniec dnia sadziłam.
Arturo zasilił trawnik i od razu podlewał.  
Posadziliśmy wszystkie prosa i cyprysiki 'Sungold' oraz derenia.
Najpierw każdy dół trzeba odchwaścić, potem w dół nasypać gnoju, potem posadzić, zasilić i w końcu podlać.
I tak 15 razy .....

Edit 20.04.2012: no dobra - efektów spektakularnych brak. Ale niech tylko się zazieleni i trawy wyrosną. Będzie pięknie! No i oczywiście te pierwsze żółte, zdychające cyprysiki są do wyrzucenia. A na ich miejsce zostaną wsadzone takie jak rosną dalej: wzniesione "Blauw".


Podczas ostatnich prac już nam ciekło po plecach od deszczu.

Nie wykonałam planu :(
Rododendrony nie posadzone. Duża rabata nie ruszona (miały wylecieć lawendy i miałam przesadzić goździki). Cyprysiki groszkowe 'Filifery' nie posadzone :(

Cóż: oto mamy automatycznie plan na najbliższą wizytę .....
Następne zasilanie zrobimy około 1 czerwca.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Na początek

... kilka słów wyjaśnienia.
Mam już swój blog. Rękodzielniczy.
Ale zamęczam tam swoje Czytelniczki wtrętami ogrodowymi. I wydaje mi się że to męczy czytelnika kiedy skaczę z tematu na temat. Kiedyś Dziewczyny mi nie wybaczą i w ogóle przestaną mnie odwiedzać.
A ja potrzebuję miejsca które pozwoli mi się wypowiedzieć i wywnętrznić również ogrodowo. I pozwoli mi na powracanie do wpisów w celach kalendarzowo-kronikarskich.
Stąd decyzja o drugim i niezależnym blogu ogrodowym.

Nie spodziewam się tu tłumów gości. Jednakże jeśli zajrzycie i będziecie chcieli wypowiedzieć się w temacie lub doradzić to bardzo proszę, zapraszam i proszę o więcej.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Archiwum: story z modrzewiowego domku

no i stało się: trzeba było pojechać na działkę i wreszcie rozejrzeć się jak domostwo zniosło zimę.
Przyznaję że nie najgorzej.
  • sikory zeżarły słoninę wywieszoną w mrozy, 
  • znakomita większość roślin przeżyła zimę
  • ta część która jej nie przeżyła wyleci z hukiem
  • ta część co jeszcze się waha też wyleci - nie potrzebuję słabych jednostek
  • kretów/nornic i innych ryjkowców brak (la, la, la!!!)
  • koty się żenią
  • leszczyna kwitnie jako i brzozy 
  • rabarbar wyłazi
  • część krokusów wylazła i przekwitła; inna część dopiero wychodzi
  • cebulice i puszkinie zabierają się do kwitnienia
Zimno było jak skurczybyk. Ale pomimo przeciwności losu i pogody
  • drzewa zostały podcięte 
  • w ramach planowanych czynności dwa tygodnie temu usunęliśmy wielgachną brzozę która położyła się na płocie (oczywiście za pozwoleniem i pisemnym błogosławieństwem organów) 
  • gałęzie popaliliśmy, 
  • filtry i termy przeczyszczone
  • ciepła woda uruchomiona
  • wrzosy przycięte (ale są teraz piękne :) )
  • trawy i inne chaszcze jesienne wymiecione
  • w domu nawet dzięki ciepłej wodzie wstępne sprzątanie zrobione (lodówka!!!!)
  • nowy regał ustawiony
  • stary regał wywieziony
Żeby nie było tak słodko powiem Wam że wymarzłam jak sopel. Zanim w chałupie się rozgrzało (z 6 do 13stopni ;)) nie odstępowałam ogniska gałęziowego nawet na krok. Nie było mowy na początku o takich aktywnościach jak przycinanie wrzosów. Dopiero po południu jakby odwilż przyszła i dało się funkcjonować.
Nie powiem - trochę roboty jest z tymi luksusami i uruchamianiem i zamykaniem domu.
Oczywiście jeszcze sprzątanie całego domu zostało .........
No ale najważniejsze że zaczęliśmy. I Święta Wielkanocne spędzimy w całości właśnie na Grabinie :)))))