poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Archiwum: story z modrzewiowego domku

no i stało się: trzeba było pojechać na działkę i wreszcie rozejrzeć się jak domostwo zniosło zimę.
Przyznaję że nie najgorzej.
  • sikory zeżarły słoninę wywieszoną w mrozy, 
  • znakomita większość roślin przeżyła zimę
  • ta część która jej nie przeżyła wyleci z hukiem
  • ta część co jeszcze się waha też wyleci - nie potrzebuję słabych jednostek
  • kretów/nornic i innych ryjkowców brak (la, la, la!!!)
  • koty się żenią
  • leszczyna kwitnie jako i brzozy 
  • rabarbar wyłazi
  • część krokusów wylazła i przekwitła; inna część dopiero wychodzi
  • cebulice i puszkinie zabierają się do kwitnienia
Zimno było jak skurczybyk. Ale pomimo przeciwności losu i pogody
  • drzewa zostały podcięte 
  • w ramach planowanych czynności dwa tygodnie temu usunęliśmy wielgachną brzozę która położyła się na płocie (oczywiście za pozwoleniem i pisemnym błogosławieństwem organów) 
  • gałęzie popaliliśmy, 
  • filtry i termy przeczyszczone
  • ciepła woda uruchomiona
  • wrzosy przycięte (ale są teraz piękne :) )
  • trawy i inne chaszcze jesienne wymiecione
  • w domu nawet dzięki ciepłej wodzie wstępne sprzątanie zrobione (lodówka!!!!)
  • nowy regał ustawiony
  • stary regał wywieziony
Żeby nie było tak słodko powiem Wam że wymarzłam jak sopel. Zanim w chałupie się rozgrzało (z 6 do 13stopni ;)) nie odstępowałam ogniska gałęziowego nawet na krok. Nie było mowy na początku o takich aktywnościach jak przycinanie wrzosów. Dopiero po południu jakby odwilż przyszła i dało się funkcjonować.
Nie powiem - trochę roboty jest z tymi luksusami i uruchamianiem i zamykaniem domu.
Oczywiście jeszcze sprzątanie całego domu zostało .........
No ale najważniejsze że zaczęliśmy. I Święta Wielkanocne spędzimy w całości właśnie na Grabinie :)))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz